Kolejna odsłona Skaniedziałku, czyli dla niezapoznanych, poniedziałku ze Skandynawią!
Zdecydowana większość osób odwiedzających Szwecję zauważa dwa podstawowe modowe fakty obecne w tutejszej codzienności: długie włosy i sportowe buty. Jest ich dużo więcej (tych dominant w świecie stylu), ale jeśli tu funkcjonuje się tu dłuższy okres, przestaje się je zauważać i powoli stają się codziennością. Skupię się głównie na kobietach, bo tu poczyniłam więcej obserwacji, ale też postaram się nie pominąć panów.
Wspomniane długie włosy (u kobiet).
Oczywiście zdarza się, że panie mają krótsze fryzury: do ramion, do uszu czy też kompletnie krótkie. Jednak trzeba przyznać, że są w zdecydowanej mniejszości, w każdej grupie wiekowej. Przeważająca liczba osób płci żeńskiej ma włosy przynajmniej za ramiona a naprawdę sporo pań posiada włosy długie, czyli już takie za łopatki. I tak jak Polaków nie dziwi to wśród młodych dziewcząt, tak już u starszych pań wzbudza konsternację. Polska głowa jest przyzwyczajona do babci z krótkimi włosami i koniecznie trwałą ondulacją, moja babcia również taki model prezentuje. A tu starowinki pomykają w kokach, końskich ogonach i co gorsza (!) nie związując włosów wcale. I skoro już o głowach mowa, to natężenie koloru siwego jest nie tylko nierzadkie, ale powiedziałabym że to główny kolor babciowych i dziadkowych skalpów. Kompletnie nie przejmują się siwizną i biegają z tymi srebrnymi grzywami na wietrze. I nie że odrosty, nie, nie! W ogóle nie farbują tych siwych głów. Kto to widział…
Interesują Cię ciekawostki ze Szwecji? Przeczytaj też: Kolejeczki, numereczki
Drogie torebki.
Są obecne w metrach i autobusach i właściwie wszędzie, nie tylko w tych lepszych dzielnicach. Co prawda przełożenie szwedzkiej wypłaty do kosztu takiej torebki ma o wiele lepszy przelicznik niz w Polsce, ale nie zmienia faktu, że szpan torbami jest tu codziennością. Michael Kors już się przejadł i noszą go nastolatki do szkoły. Louis Vuitton wcale nie jest wyznacznikiem luksusu. Może jedynie Chanell jeszcze jako tako robi wrażenie. I jeszcze raz dodam, to wcale nie dlatego, że Szwedzi pierdzą pieniędzmi i tarzają się w basenach wypełnionych szampanami. Po prostu cena takiej torby stanowi zdecydowanie mniejszą część wynagrodzenia niż na polskiej ziemi, stąd nie bankrutujesz wydając na nią hajs, bo Ci zostaje jeszcze do pierwszego i na lody. Yhm yhm, pozostaje tu jedynie dodać, żeby nie wyjść na hipokrytę, że sama się nie wożę z takimi torbami. Bieda.
Skoro już o torbach mowa, to koniecznie muszę dodać co zbulwersowało moją koleżankę fashionistkę, kiedy się tu pojawiła jakieś trzy lata temu.
Jedno co mnie potwornie drażni, to dlaczego one wszystkie noszą do tych eleganckich torebek sportowe buty?
Obuwie sportowe. Wszędzie.
Bo Szwedki są wygodnickie i zazwyczaj stawiają komfort na pierwszym miejscu. Buty nosisz cały dzień, a na wyjściowe można je przecież zmienić w biurze. Po co się zatem męczyć cały dzień na szpilkach? A to, że adidasy nie współgrają z korpostrojem? Kto by na to zwrócił uwagę… Wpada modowa poniżej kostki się nie liczy. Zaprawdę powiadam Wam, noście sportowe buty!
Tatuaże.
Polska powoli dogania wyzwoloną Europę pod tym względem, ale i tak w Szwecji jest zauważalnie więcej osób wytatuowanych niż w kraju Lecha*. Ogromny wpływ ma na to fakt, że tatuaże nie są przeszkodą w zatrudnieniu. Bardziej liczą się kompetencje niż to, czy masz na ciele rysunki tudzież, w niektórych przypadkach, sztukę.
Słuchawki.
Nieodłączny element stroju wraz ze smartfonem. Kiedy tu przyjechałam pierwszy raz w ramach wizyty urlopowej, przyznaję, nie był to szczególnie zadowalający widok. Chodzący ludzie, którzy gadają sami do siebie. Ciągle miałam wrażenie, że ktoś coś ode mnie chce i do mnie mówi. Mózg nie rejestrując ręki trzymającej telefon przy uchu, automatycznie zakładał, że ta osoba z nikim nie rozmawia, a skoro coś tam mruczy, to pewnie do właśnie do mego jestestwa. Szwedzi na potęgę gadają przez zestawy słuchawkowe. Sama to robię, bez bicia mówię. Choć staram się zachować umiar w natężeniu głosu i kiedy środek komunikacji jest pełen. Słuchawki są wszędzie.
Brak makijażu.
Już na początku zaznaczę, że to nie jest tak, że wszystkie Szwedki biegają po ulicach z twarzą sauté. Nastolatki wręcz odwrotnie, zastanawiasz się dlaczego ta trzydziestka właśnie wchodzi do szkoły, tyle tynku można doświadczyć na młodych buziach. Natomiast dorosłe kobiety używają makijażu w widełkach ogólno przyjętej normy. Jednakże wiele z nich często wychodzi z domu tylko smarując buzię kremem. Nie wstydzą się iść do sklepu, na większe zakupy, do banku, do pracy czy też spotkać się ze znajomymi na surowo. W Polsce, mam wrażenie, że nadal panuje kult przekonania, że skoro kobieta wychodzi z domu bez makijażu, to o siebie nie dba i jest leniwa. I nie gra roli ile wysiłku wkłada w to, by jej cera wyglądała dobrze bez wspomagaczy. Ładna pańcia to umalowana pańcia. Kropka.
Swoboda.
Powoli zmierzając do końca wpisu pozwolę sobie na jeszcze jeden punkt. Ludzie ubierają się tu dość wygodnie, owszem – często modnie, jednak styl na dziada też jest na miejsu. Podobnie jak z makijażem i jego brakiem, nie przykłada się aż takiej uwagi do wystrajania się jak na odpust. Wyskakując w dresach nikogo nie zdziwisz i nie zniesmaczysz. Chyba i tak ostatecznie ważne jest, żeby było czysto i swobodnie.
Najważniejsze żeby dobrze czuć się ze sobą i na codzień i od święta.
Jeśli chcielibyście coś dodać, to proszę bardzo!
*w kraju Lecha – dopiero po napisaniu tego zdania, zdałam sobie sprawę, że jest dość niefortunne. Chodzi oczywiście o Lecha z legendy „O Lechu, Czechu i Rusie”.