Mgnienie oka i zaraz święta, nowy rok i ani się obejrzymy a za winklem… majówka. Pozostając jednak nadal w klimacie grudniowym, przedstawiam kilka obsesji ostatnich dni i zapraszam usilnie do podzielenia się swoimi.
Nie ukrywam, że w obsesjach zdecydowanie króluje muzyka. Jak na melomana przystało, słucham zawsze i wszędzie. Z ostatniego tygodnia podrzucam dwie propozycje.
1.Pierwsza dla fanów muzyki zagranicznej, a w tym przypadku konkretnie koreańskiej.Nowy mini album BLUE;S grupy kobiecej Mamamoo (klik!). Przyjemne wokale, klimatyczna muzyka i coś innego, niż to co zazwyczaj w radiu.
2. Druga propozycja to ballady. Nadal trzyma się mnie jak rzep muzyka spokojniejsza, jesienno-zimowa. Ta, do której pijąc herbatę okrywamy nogi kocem. Ta, do której zapalamy świece i patrzymy się w wesoło tańczące plomyki. Ta, która ukaja nas popołudniami, które nie mają Słońca. Playlista Jesienne senty (klik!).
Ostatni Skaniedziałek nie pojawił się na blogu ze względu na powrót z podróży. Całe popołudnie spędzone na lotniskach i w autobusach skutecznie mnie wymęczyło i odpuściłam wieczorem. Tym bardziej, że weekend przebiegał według opracowanego wcześniej grafiku i trzymałam się planu, żeby wszystko zrealizować. Po nim potrzebowałam sekundy, żeby odetchnąć. Czasem trzeba usiąść na chwilę, zanim ruszymy dalej.
Kolejną obsesją stałą i obecną zawsze są gry planszowe, a właściwie gry w ogóle. Spieszę z wyjaśnieniem, że w moim przypadku to sympatia bardziej niż paranoja, bo mam znajomych totalnie zakręconych na tym punkcie. I choć brakuje mi do nich sporo, doskonale rozumiem pasję. Gry planszowe uruchamiają szare komórki, pozwalają się rozerwać w sposób dobry dla głowy i miło spędzić czas w towarzystwie podobnie zwariowanych ludzi. Personalnie, dla mnie liczy się sama gra i to czy jest jednorazowa, czy też może bardziej grywalna i można ją przepracować na wiele sposobów w przyszłości i w innej grupie. Lubię bawić się główkując i rozgrywając nowe tytuły rozpracowywać mechanizmy gier, żeby o nich trochę potem pogadać, ale nie mam ciśnienia na wygraną. Nie jestem jednak takim kompletnym świrem planszówkowym. Moi sąsiedzi za to są i mają obecnie ponad sto gier w domu i obecnie to im zawdzięczam większość wieczorów spędzanych nad stołem. Za co z tego miejsca się kłaniam i dziękuję!
I właśnie obsesja tego tygodnia to tytuł Zamki Burgundii, który to moim zdaniem jest grą bardzo uniwersalną i można ją rozgrywać wielokrotnie. Wydaje się podobna w mechanice do innej gry, też bardzo przeze mnie lubianej, Puerto Rico. Obie zakładają rozbudowywanie własnej ekonomii, żeby osiagnąć wygraną. Pisząc o grach, przyszło mi do głowy, że jeśli chcecie zrobić sobie wspólny prezent rodzinny, lub macie wśród bliskich osób grupę, która przepada za taką rozrywką, to te dwie gry świetnie nadają się na prezenty pod choinkę.
Dodatkowo podrzucam tytuł Splendor. Jest to gra, w którą można grać przy świątecznym stole i każdy się w niej odnajdzie, bo mimo swojego nieskomplikowania, jest przyjemną szybką gierką. Kiedy jednak jesteście zmuszeni grać we dwójkę i to niekoniecznie w wygodnym miejscu, obczajcie Star Realms. Ta karcianka dla pary idealnie sprawdzi się nawet w podróży (zapytajcie moich sąsiadów). Na koniec jedna z moich ulubionych planszówek w tym roku – Terraformacja Marsa. Proponuje tyle opcji rozwoju, że można w nią grać i grać i zapewniam, nie nudzi się. Jednak to już propozycja dla zaawansowanych graczy.

Nie linkuję gier, bo nie chcę proponować konkretnego sklepu. Szukajcie promocji przedświątecznych i rabatów, na pewno teraz można je ustrzelić w niższej niż zazwyczaj cenie.
Ostatnią obsesją są ciasta. Albo jak ja wolę je nazywać, chlebki. Brzmi zdrowiej. Nie ma się jednak co oszukiwać, to ciasta, a do tego bardzo dobre, proste i prawie nie da się ich popsuć. Moim ulubionym jest Chlebek bananowy. Korzystam z przepisu po angielsku, podesłała mi go pewnego razu dziewczyna z pracy, a pochodzi ze strony Simply Recipes – klik!
Do pary dorzucam Chlebek jabłkowy. Korzystam z przepisu umieszczonego na blogu Filozofia Smaku – klik!
Piecze się je długo – oba około 50 minut, ale za to przygotowuje szybko i idealnie nadają się do kawy czy herbaty w zimowy wieczór. Bananowy też jest dobrym sposobem na zużycie zbrązowiałych owoców. Do obu dodaję dużo mniej cukru niż jest w przepisach (zdrowe żywienie bla bla) a w jabłkowym całkowicie rezygnuję z kakao, za to sypię do ciasta rodzynki (zdrowe, bez domieszek i cukru).
Smacznego! Jakie są Wasze obsesje ostatniego tygodnia? Koniecznie się podzielcie ze mną i ze światem!