Odporność Wikingów, Skandynawów wszelkiej maści i szerokości geograficznej, jest już legendarna. Czy to tryb życia nastawiony na zdrowe żywienie i ruch czy to geny z wiek wieków wystawiane na mroźną i wietrzną pogodę? Pewnie wszystko po trochu. Tymczasem poopowiadam o chorowaniu w Szwecji.
Kiedy przyjechałam do Szwecji ze zdziwieniem obserwowałam przedszkolaki, które w każdą pogodę ubierano w odpowiednie zestawy ciuchów i wyprowadzano na zewnątrz. Dzieci od małego są tu przyzwyczajane do kiepskiej pogody i różnych warunków atmosferycznych. Czy deszcz, czy śnieg, zakładamy odpowiednie buty i przyodziewek i marsz na plac zabaw albo do lasu. Zawsze. Ma to budować odporność i przyzwyczajać organizm do kapryśnej skandynawskiej pogody.
Zazwyczaj w leczeniu chorób nie stosuje się antybiotyków. Nie ma na żądanie panie doktorze, poproszę antybiotyk, bo muszę do roboty. Lekarz zazwyczaj zaleca Ipren (główny składnik to ibuprofen) lub Alvedon (paracetamol) i leżenie w łożku. Cięższy kaliber jest do leczenia poważnych chorób i rzadko stosowany u przeciętnego pacjenta. Sama antybiotyk miałam raz i to dopiero w momencie poważnego zapalenia oskrzeli. Zazwyczaj w czasie przeziębień, grypy i innych dolegliwości zalecane jest pozostanie w domu, wspomniane delikatne środki, ciepłe herbatki i zupki. Wszystkie silniejsze leki są tylko na receptę.
Zaufanie Szwedów w ciepło domowego ogniska i pogodzenie się z faktem, że przeziębienie trzeba wyleżeć, a nie wytarmosić antybiotykiem jest też obecne w systemie zwolnień lekarskich. I teraz uwaga, nie do pomyślenia w Polsce, zapiąć pasy: jeśli jesteś chory, to zostajesz w domu z własnej woli do siedmiu (7!) dni, bez zwolnienia lekarskiego. W praktyce wygląda to tak, że pierwszy dzień jest dniem karencyjnym, czyli bezpłatnym. Kolejne sześć pracodawca wypłaca 80% wynagrodzenia. Czyli każdy przeziębiony może zostać w domu, bez zawracania głowy lekarzom. Ósmego dnia jednak, jeśli nadal chory czuje się źle, musi się już udać do przychodni i od tego dnia, powinien otrzymać zwolnienie lekarskie. W przypadku braku, wraca do roboty.
Do czternastu dni choroby (bez pierwszego dnia) pracownikowi płaci pracodawca, po tym czasie Försäkringskassan, czyli odpowiednik polskiego ZUS-u. Założenia te działają, jeśli jest się zatrudnionym na umowę o pracę. I są takie same w przypadku skręcenia kostki, operacji wyrostka czy innych, obowiązują te same terminy.
Zwolnienia i system kart medycznych są skomputeryzowane. Lekarz wysyła też takie zwolnienie systemem do Försäkringskassan, więc nic nie trzeba samemu załatwiać. Jedynie dostarczyć je pracodawcy. Przy czym początkowo i przy krótkookresowych zwolnieniach może być to kopia, np zdjęcie wysłane telefonem, a właściwy dokument można donieść po powrocie do pracy. Przepisywanie leków działa pododnie jak komputerowe zwolnienie, idzie się do apteki z dowodem osobistym, a tam już w systemie czeka na nas recepta.
Chorując trzeba się jednak przygotować na wydatek. Konsultacja z lekarzem w przychodni kosztuje 200 koron, konsultacja z pielęgniarką (np. zmiana opatrunku) – 100 koron. Po osiągnięciu pułapu 1100 koron w ciagu roku, następny rok opieki mamy już bezpłatny. Za jednodniowy pobyt w szpitalu płaci się do 100 koron, obowiązuje ten sam limit roczny. Po skończeniu 85. roku życia, opieka zdrowotna jest bezpłatna. Również w większości rejonów nic nie zapłaci osobnik poniżej dwudziestki.
Wizytę lekarską można też odbyć przez internet, a konkretnie przez aplikację i czat wideo. Dodatkowo jeśli nie jest się pewnym, co powinno się w danej sytuacji zrobić, należy skorzystać z ogólnoszwedzkiego numeru 1177 – Centrali pomocy chorobowej i pielęgnacji pacjenta (sama wymysliłam nazwę, bo szwedzka jednoczłonowa nie ma przełożenia na polski). Dzwoniąc tam można uzyskać informacje gdzie należy sie udać w przypadku danego schorzenia, co należy zrobić, gdzie znaleźć lekarza, czy musimy go szukać oraz można zapytać o wszystko co nurtuje chorego.
Jak wspomniałam na samym początku, Szwedzi inwestują przede wszystkim w zdrowe życie. Ruch, odpowiednia dieta i brak bojaźni przed warunkami atmosferycznymi mają sprzyjać ogólnej florze organizmu i budować odporność. Wolą troszczyć się o zdrowie zanim na dobre zalegną w łożku, ale jeśli już padną, to nie mają problemu z tym, żeby zostać w domu i odleżeć swoje. Praca poczeka, bo po pierwsze zdrowie jest ważniejsze. Dwa – przychodząc chorym, zarażamy innych. Trzy – ignorując przeziębienie, możemy nabawić się czegoś poważniejszego.
Dzisiejszy wpis miał w ogóle nie powstać, sądziłam, że zwycięży mnie gorączka i początki przeziębienia, ale wzorem wszystkich dookoła, caly dzień piłam miód z cytryną i imbirem, a po powrocie do domu szczelnie zawinęłam stopy w wielkie wełniane skarpety i po ciepłej herbacie pozwolilam sobie na sen z nadzieją, że po obudzeniu będzie lepiej. Trochę jest. Zdrowia!