Wczoraj zakończyły się w Szwecji wybory. Co prawda głosy nadal spływają i dokładny wynik będzie znany wkrótce, jednak jest to okazja do pogadania o polityce. Albo chociaż o tym co pośrednio polityki dotyczy. Bo poglądy polityczne, jak dupę, każdy ma swoje i nie o tym, jak ja się zapatruję na tegoroczne wybory będzie.
Jako monarchia konstytucyjna Szwecja ma króla (dziedzicznie), który ma funkcję właściwie tylko reprezentacyjną a uprawnienia prawie żadne. Co nie przeszkadza Szwedom, podobnie jak Anglikom u siebie, kochać swoją rodzinę królewską miłością platoniczną i interesować się ich życiem bardziej niż sąsiada. Ciekawostką jest, że to król wręcza Nagrodę Nobla oraz do roku 2000. formalnie był głową kościoła. Choć Szwecja nie jest państwem wyznaniowym, ale o tym innym razem.
Wczorajszo zakończone wybory trwały pewien czas, wygląda to w ten sposób, że niektóre lokale wyborcze są otwarte kilka tygodni przed zakończeniem i wtedy każdy może iśc oddać swój głos wcześniej niż w dzień ostateczny. W ostatnią niedzielę zaś otwarte są wszystkie punkty wyborcze i wtedy większość Szwedów tak naprawdę głosuje. W tym samym czasie wybiera się przedstawicieli do parlamentu, rad wojewódzkich i rad gminnych.
Szwedzki parlament jest jednoizbowy i nazywa się Riksdag. Wybiera się 349 posłów na kadencje czteroletnie. Próg wyborczy to 4%. Co do systemu wyborczego to pomogę sobie wikipedią, która mówi:
System wyborczy jest mieszany. Głosowanie odbywa się na listy partyjne, ale w ramach list partyjnych istnieje możliwość dokonywania wyborów imiennych na poszczególnych kandydatów. Mandaty rozdzielane są w pierwszej kolejności wśród kandydatów, którzy uzyskali co najmniej 5% głosów imiennych na swoich listach partyjnych, według proporcji uzyskanych głosów, w drugiej na pozostałych według miejsca na liście.
310 mandatów pochodzi z 29 okręgów wyborczych, a 39 stanowią mandaty wyrównawcze (utjämningsmandat) . Ta druga grupa mandatów rozdzielana jest między partie, które dostały się do Riksdagu po przekroczeniu wymaganego progu 4% głosów w skali państwa. Partie, które nie uzyskały tych 4%, ale w jednym z okręgów zdobyły 12% głosów również mogą mieć swoich posłów w parlamencie, ale nie mogą uczestniczyć w rozdziale drugiej grupy mandatów.
Co ciekawe i inspirujące zarazem, frekwencja wyborcza w Szwecji zazwyczaj oscyluje w granicach 80-90%. Jeśli ktoś nie głosuje i mówi o tym otwarcie, to wzbudza konsternację.
Dalej mamy rady wojewódzkie i jest ich dwadzieścia jeden, tyle co podstawowych regionów terytorialnych (län) w Szwecji. Podstawową jednostką podziału terytorialnego są jednak gminy (kommun), których jest 288 i które mają swoje własne samorządy. Co interesujące, prawo określa tylko minimalną liczbę członków rady gminy, a to sama rada wyznacza dokładną.
Aktualne wybory wzbudzają sporo emocji, za sprawą o wiele większego niż do tej pory poparcia dla partii, której zaplecze jest dość kontrowersyjne (powiązane z neonazistami). Póki co inne partie odcinają się od ewentualnej współpracy z nimi, jakichkolwiek koalicji, ale kto wie co przyniesie los. Polityka bywa różna. Z LPR w Polsce swego czasu też nikt nie chciał gadać, a jak przyszło co do czego, to pojawili się w rządzie. Pożyjemy, zobaczymy.