Wracamy po spacerze do domu. Przed wejściem do bloku stoi facet, też z psem. Tenże piesek przysiada sobie w wiadomej pozycji i wiadomo co robi. Ja przystaję, obserwuję, czekam. Pies kończy, facet idzie dalej. Pajac. Wołam gościa:
– Przepraszam! Nie sprząta pan po psie?
– Yyy… nie mam czym.
– Ja mam. – Tu wyjmuję z kieszeni woreczki i podchodzę do gościa podając mu jeden. Patrzy na mnie ze złością a oczach.
– Niech mi pani da spokój.
– Żartuje pan? Pan swoją kupę też zostawi sąsiadce pod oknem?
– Yyy… do widzenia. – Odchodzi.
– Pies to też obowiązek, jeśli pan tego nie sprzątnie, ja to zrobię i pójdę za panem aż do domu…
Facet niepewnie się przygląda, pewnie zastanawia się czy jestem zdolna zostawić mu psią kupę na wycieraczce, w końcu kiwa głową w milczeniu, podchodzi po worek, wraca do stolca niezgody i grzecznie sprząta. Odchodzi bez słowa.
Jestem z tych walczących. Po psie trzeba sprzątać. Bezdyskusyjnie. Wszyscy moi znajomi wiedzą, że zawsze mam przy sobie zapasowe woreczki i zawsze ich używam, zwracam innym uwagę i jestem dość upierdliwą suką pod tym względem. Tym bardziej mieli ze mnie ubaw kilka tygodni później.
Spaceruję z psem. Telefon się zawiesił, akurat przy wielkim pasie zieleni, miejscu które mija większość właścicieli psów z Wildy. Otwieram go, wyjmuję baterię, skubaniec spada na ziemię, rozsypuje się, no to zbieram go, składam kucając. Mój pies w tym czasie hasał na kilkumetrowej smyczy. Złożyłam, idę dalej próbując uruchomić. Podjeżdża auto z lewej:
– Dzień dobry. Będzie mandat, dowodzik można?
Bum!
– Słucham? – Odwracam się i mam przed oczyma auto straży miejskiej, pani z siedzenia pasażera patrzy na mnie mało sympatycznie. – Jaki mandat?
– Nie sprząta pani po psie. – Kobieta wysiada. – Pani da dowód. Piesek dwa razy miał podejście do kupki.
Normalny człowiek reaguje normalnie. Ja zaczynam się histerycznie śmiać. Kobieta odsuwa się o krok. Następuje dyskusja, w końcu daję dowód, do kobiety nie dociera nic, nie widziałam co się stało, moje 15 tysięcy woreczków w kieszeniach kurtki, spodni, torby, zapewnienia i to, że nigdy nie dostałam mandatu (sasasa). Byłam wkurwiona przez pewnie około kolejne dwa tygodnie, żyłam z poczuciem pierdolonej niesprawiedliwości. A moi znajomi i rodzina, jak wspomniałam, szydzili ze mnie przez kolejny rok. A było to kilka lat temu, chyba trzy.
Teraz mieszkam w innym miejscu i czas, który minął nie ma żadnego znaczenia, dlatego, że byłam tu już wcześniej. I nie trzeba zwracać uwagi ludziom na obowiązki właściciela psa, po psach się sprząta, psy się szkoli, nie szczekają na obcych, nie są agresywne, nie wyją w nocy. Można? Można. Tylko trzeba chcieć i mieć świadomość, że pies to nie tylko towarzystwo i przyjemność, to też zobowiązanie i sumienność. Sprzątanie po psie to tylko jedno z najbardziej trywialnych zadań. „Stajesz się odpowiedzialny za to, co oswoiłeś.” Bezterminowo.