Skąd wiem, że skończyły się wakacje? Stąd, że pogoda się zepsuła, ciagle pada i alejami strumienie wody płyną. Stąd, że wszyscy rodzice informują nas z radością, iż ich pociechy rozpoczęły właśnie rok szkolny. Stąd, że w środkach komunikacji w godzinach porannych zaczęli pojawiać się małoletni w sporych ilościach. Stąd, że znajomi pytają mnie o plany na sylwestra. Stąd, że nie mogę wyjść do parku poczytać, bo chmury deszczowe tylko na to czekają czając się za winklem. Stąd, że w internetach jakby mniejszy ruch, znak, szkoły czynią swój obowiązek i gromadzą latorośle próbując nieść oświaty kaganek. Stąd, że do dużych polskich miast zjeżdżają studenci szykując się do kampanii wrześniowej. Stąd, że turystów jakby mniej, mniej eventów w mieście i mniej wystaw. Wreszcie stąd, że dzień zauważalnie stał się krótszy, szybko nastaje zmierzch, zbliża się pora herbat pod kocem przy oknie. Co pozwoliło mi zastanowić się nad tym, jak spędzamy czas wolny a szczególnie czas wakacyjny i jakie to konsekwencje życiowe niosą ze sobą te uczynki.
Przeprowadziwszy klasyfikację wczasowiczów musiałabym ich podzielić na grupy. Grup wiekowych jest kilka: dzieci na koloniach (Proszę pani, mam mrowisko w plecaku), nastolatkowie i ich wspólne wypady nad jezioro (Staryyyy, ale się w tym roku najebiemy!), studenci (Daj bucha i podaj mnie flaszkę), młodzi jeszcze bezdzietni (Robimy cos? Nie, leżymy, polej drina), bezdzietni w średnim wieku i ich odpowiedniki z pociechami na koloniach dziecięcych lub wypadach nad jezioro (Nareszcie seks częściej niż raz w miesiącu), emeryci i stali bywalcy sanatoriów (Deeeeeszczeeee niespokojneeee, a teraz podrowienia dla panny Krysi podczas których pan Waldek trzęsącą bynajmniej nie z przejęcia ręką otwiera drzwi do swojego pokoju przed panią Heleną, która z kolei z powodu artretyzmu wchodzi powoli i ostrożnie szukając włącznika światła).
Kolejna kategoria grupy społeczne: standardowa rodzina (Antoś, nie bierz tego do buzi! Tak, kupimy dmuchane koło. Karol, nie przy dzieciach!), młodzi i zakochani (Mua-mua), grupa parowa – para jedna, para druga, ewentualnie trzecia, czasem czwarta (To Wy dziewczyny idźcie się opalać a my z chłopakami sprawdzimy ten cały all-inclusive w hotelowym barze), standardowa rodzina powiększona (Bartuś, nie baw się zębami cioci, oddaj), dżentelmeni (nie dość, że się najebiemy to jeszcze wyrwiemy laski). I ostatnia grupa – niestandardowe przypadki: pojedyncze osoby, kocie mamy, veganie etc.
Dodam, że grupy mogą się przenikać. I tak grupa studentów może stanowić podgrupę grupy parowej lub odwrotnie albo też wśród stałych bywalców sanatoriów znajdziemy kocie mamy. W takie puzzle bawić się można do rana. Jednak co mnie bardziej dziś interesuje to sposób spędzania wakacji. Jak wspomniałam, już wiem, że się skończyły, znam liczne relacje i zadaję sobie pytanie, dlaczego nie potrafimy respektować sposobu spędzania czasu przez innych dookoła, skoro chcemy by nasz sposób szanowano?
Część wczasowiczów na wakacje czeka rok cały, by oddać się słodkiemu lenistwu. Biegnie na plażę skoro świt, rozstawia akcesoria i smaży się do obiadu. Po posiłku spacerek, winko, ewentualnie krótkie niepochłaniające energii zwiedzanie. Następnie znów leżakowanie, siesta, trochę alkoholu, rozrywki i spać. Inna grupa z kolei obładowana przewodnikami i mapami biega ze stoperem w ręku i martwi się czy aby na pewno zdąży wszystko zobaczyć. Niestraszne im Słońce, deszcz czy śnieg, są zabytki i miejsca, które obejrzeć trzeba i wypełniając ten święty obowiązek ta grupa wczasowiczów wraca z wakacji z czystym sumieniem i snując już plany na rok przyszły. Pozazdrościć kondycji można tym, które wybierają się na wakacje połączone z aktywnością fizyczną. I tak wszyscy biegający, pływający na nartach, grający siatkówkę i korzystający z wczasów fitness powracają do pieleszy domowych zmęczeni ale lżejsi o cenne kilogramy. Aktywnie wypoczywających można tez spotkać popołudniami, kiedy to zaczynają się snuć po hotelowych korytarzach szukając środka kacobójczego i suszarki, żeby się wyrychtować na kolejny wieczór. Takie zabawy wiążą się z nie lada wysiłkiem, flaszka za flaszką, a ustać trzeba, godzina trzecia, a ustać trzeba i jeszcze dołączyć tu można próbę znalezienia osobnika płci przeciwnej lub w mniejszości przypadków tej samej, w celu kopulacji, bez konieczności powiększania liczby gatunkowej.
Niedawno przeprowadzałam rozmowę na temat wyjazdów w samotności i tego, że sprzyjają kontemplacji, wyciszeniu, tworzeniu. Uważam, że nie można się wzdragać przed takimi właśnie pobytami, jeśli chcesz wyjechać na wakacje, a nie masz z kim, nie szukaj na siłę. Jedź sam. Oczywiście, warto mieć obok osobę, z którą podzielisz się wrażeniami na bieżąco, jednak wizja zaprzepaszczenia wakacji z powodu braku odpowiedniego towarzystwa jest naprawdę dołująca.
Przeszłam przez kilka modelów spędzania czasu letniego i na dziś mogę powiedzieć jedno. Najlepsze wakacje to te zeszłoroczne. Tuż po przeprowadzce wyjechałam na północ, do przyjaciela. Dwa tygodnie w pustym hotelu, lasy, jeziora, góry i ryby. Regeneracja sił przebiegła nad wyraz wzorowo, ciało i duch odpoczęły jak nigdy wcześniej. Myślę, że każdemu kto potrzebuje złapania oddechu i oderwania się na chwilę od problemów, taki wyjazd w odosobnieniu przyniesie ukojenie. Bo przecież i tak trzeba zaraz wrócić do życia codziennego, które się zostawiło. Przez pewien czas można jeszcze pomarzyć „a gdyby nie trzeba?”. Co robilibyśmy mając wieczne wakacje?