Sądziłam, że z wiekiem słomiany zapał mija i przeistacza się w coś dojrzalszego. O! Na przykład w pozytywne osiągnięcia w realizacji celów. Nic bardziej mylnego. Wlecze się za człowiekiem całe życie, za każdym razem sobie powtarzasz „Tym razem nie rzucę tego w kąt po chwili.”. I tym samym rozśmieszasz i siebie, i życie.
Mimo iż lubisz to, podobało Ci się i jesteś pieprzonym ekshibicjonistą, dlatego musisz się uzewnętrznić w internetach oraz podobno tak lubisz pisać… Mimo to właśnie wszystko zawalasz. Zaczyna się babrać trochę, nic, zaklej plastrem. Nie wystarczy, widzisz jak wrzód się powiększa. Wrzód zwany wyrzutem sumienia. Zastanawiasz się co z nim zrobić, przecież najlepszym wyjściem jest lekarstwo. Nie. Najlepszym wyjściem jest zabandażowanie i odczekanie aż kończyna zacznie gnić. Bo to już nie tylko wrzód, ale i trąd, sumienie śmierdnie coraz mocniej i nawet zamykanie szafy nie pomaga. Trupi zapach wydobywa się na zewnątrz.
W końcu zbierasz się w sobie, bierzesz dziarsko nożyczki do łapy i zamierzasz poprzecinać te wszystkie opatrunki, wyciąć wrzoda i chociaż raz w życiu dokończyć to co kurwa zaczęłaś! Wtedy wybałuszasz oczy, bo po zalogowaniu się do panelu administracyjnego uświadamiasz sobie, że ostatni raz tu byłaś w sierpniu. Zeszłego roku. Co daje… Yyy… 9 miesięcy! W tyle to można się zapłodnić i wydać na świat potomstwo, a Ty nie potrafiłaś się zebrać i napisać czegokolwiek. Wstyd. Wstyd. Nic więcej.
Dlatego powiem jedno, przepraszam, tak to będzie, raz będzie na blogu, raz nie będzie, bo nie wiem, jak będzie, ale chciałabym, żeby było, więc pewnie coś będzie, ale nigdy nie wiadomo, także co ma być, to będzie.