Fårö – gdzie Słońce skałom mówi dobranoc

picsart_08-15-11.53.06.jpg

Gdybym wierzyła w niebo, to właśnie taka mogłaby być jedna z miejscówek w tym przybytku. Bo przecież jeśli siedzisz na wysokiej skale, nad falami,  zamykasz oczy, słyszysz (morza) szum, (ptaków śpiew) mewy, czujesz wiatr we włosach i zatapiasz się w jednej tylko myśli: ale tu jest fantastycznie, to musi być właśnie ta genialna oaza spokoju ducha. 

A najlepsze, że wcale nie jest ukryta. Wystarczy potruchtać na północno-wschodnią część Gotlandii, bujnąć się promem kilka minut i usiąść. I jest. Oto ona. Inspiracja i ostoja Ingmara Bergmana, przytułek pisarzy i poetów szukających natchnienia, bastion nieskończonych plenerów fotograficznych, siedlisko joginów w szerokich pantalonach i twierdza medytacji. Wyspa Fårö.

Tam gdzie diabeł mówi dobranoc, a czarne owce pasają się na poboczach dróg, o przybrzeżne rałki odbijają się ciosy króla mórz. Nic specjalnego – powiedziałby ktoś. I ten ktoś miałby może nawet rację, jeśli coś specjalnego to miasto i jego buzująca życiem nocnym hemoglobina. Bo Fårö to morze, skały, karłowata roślinność, wiatraki, ruiny i hipisowski zajazd. Ale może to wystarczy. Mnie wystarczyło do zakochania. A zakochałam się bez pamięci. I na pewno tam wrócę.

picsart_08-08-08.53.22.jpg

Instruktaż jak trafić na Gotlandię ze Sztokholmu. Opcje są tylko dwie: samolot lub prom. Lecąc, wiadomo, będzie się szybciej i drożej, płynąc trzeba przeznaczyć około trzech godzin na sam spław. W obu przypadkach trafia się do miasteczka Visby. A z niego to już droga wolna, jak już pisałam wcześniej, Gotlandia nadaje się do przejechania rowerem wzdłuż i wszerz, jeśli się ktoś uprze, można i piechotą. Na Fårö kursuje prom, przeprawa trwa 5-10 minut, jest bezpłatna.

Prom można zarezerwować tutaj: http://www.destinationgotland.se/. Ceny wahają się od 95 koron do kilkuset, można wykupić kajutę.

picsart_08-08-08.42.05.jpg
Knajpa iście apokaliptyczna, otoczona zardzewiałymi gratami aut, sprzętów, neoonów… wszystkim co mogłoby się znaleźć na śmietniku pin-upowej historii.
picsart_08-08-08.42.51.jpg
picsart_08-08-08.44.09.jpg
picsart_08-08-08.46.15.jpg
Owce (do tego czarne, coś dla oportunistów) łażące w te i wewte po drogach to norma.
picsart_08-08-09.03.35.jpg
Rybacka wioska, doskonale zachowane łodzie, sprzęty i domy z epoki.
picsart_08-08-09.05.46.jpg
picsart_08-08-08.50.45.jpg
Dużo ludzi i nie chcieli odejść z kadru. Czekałam, prosiłam, błagałam, skomlałam. A skała podobno przypomina kobietę. Jak dla mnie, dość obrażoną. 
picsart_08-08-08.52.16.jpg
picsart_08-08-11.21.36.jpg
picsart_08-08-08.47.45.jpg
picsart_08-08-08.49.19.jpg
picsart_08-08-11.24.41.jpg
picsart_08-08-11.22.26.jpg
picsart_08-08-11.23.11.jpg
Motocykliści. W kaskach. Na skałach. Nad morzem. Możesz scrollować dalej.
picsart_08-08-11.20.45.jpg
picsart_08-08-08.54.03.jpg
picsart_08-08-09.06.29.jpg
picsart_08-08-08.45.08.jpg
picsart_08-08-11.18.37.jpg
picsart_08-15-11.41.11.jpg
Panie się nie opowiedziały dokładnie, ale wyczułam pacyfistycze wibracje siostro! Knajpa prowadzona przez dwie hipiski. Dobrze zjesz, wypijesz hektolitry pysznej kawy, alkoholu brak. Za to można zjeść w ruinach pod chmurą…
picsart_08-15-11.41.33.jpg
picsart_08-15-11.42.14.jpg
picsart_08-15-11.42.48.jpg
… a po oszamaniu wyłożyć się w hamaku.
picsart_08-15-11.43.27.jpg
picsart_08-15-11.40.25.jpg
picsart_08-15-11.39.58.jpg
picsart_08-15-11.36.46.jpg
picsart_08-15-11.37.24.jpg
picsart_08-15-11.39.04.jpg
picsart_08-15-11.46.00.jpg