Wchodzę do łazienki a tam okno. Wielkie na pół ściany, jak to w kamienicy. A po drugiej stronie ulicy na 5 piętrze, rząd okien, widać, że ludzie wrócili z pracy. Naprzeciw mnie takież samo okno. Światło. I pan. Siedzi i czyta. Chyba gazetę. Siedząc właśnie na sedesie. Szukam zasłonki, rolety, coś-cokolwiek. Nie ma. Spinam się w sobie – wytrzymam – i wychodzę.
Nie jestem aż takim chojrakiem, żeby publicznie korzystać z toalety. A Szwedzi są. Przynajmniej w większości zdecydowanej.
Normalnym zjawiskiem jest, wspomniany przeze mnie, brak jakiejkolwiek zasłony w łazience. Czasem mam wrażenie, że oni zwyczajnie lubią paradować nago publicznie. Inną sprawą jest to, że patrzenie w cudze okna jest bardzo źle odbierane, nie na miejscu i generalnie świadczy o braku kultury. Dlaczego? Bo przecież ktoś właśnie może przechadzać się nago po łazience i sobie nie życzy. To dlaczego nie kupi rolet, ciśnie się na usta pytanie. A no nie wiem.
Z drugiej strony, w obecności osoby trzeciej też się nie krępują jakoś specjalnie. Nie twierdzę, że biegają takie nagusy dookoła człowieka i pokazują mu to i owo. Po prostu nie zwracają uwagi na nagość, z drugiej strony nie epatują nią, jest to całkowicie naturalne. W Polsce się z czymś takim nie spotkałam, mianowicie, żeby odwiedzając kogoś zetknąć się z np. synem gospodarza, który wraca po prysznicu do swojego pokoju, oczywiście bez odzienia. Przechodzi, rzuca „Cześć, jak się masz?” i znika po chwili.
Po takim wstępie dziwić może informacja, że z kolei okna sypialni mają zazwyczaj szczelnie pozasłaniane. Wychodzi na to, że spacerek nago tak, seks już nie. Trochę mi lżej w związku z tym, wiedząc, że mają jednak granice, nie czuję się tak wyalienowana.
Rzadko się wstydzą. Wychodzą z założenia, że nie ma czego zazwyczaj. Każdy jest człowiekiem i nic co ludzkie nie jest mu obce, to wiemy. Takie podejście reprezentuje poglądy większości z nich (przynajmniej tych, z którymi miałam okazję zetknąć się w jakikolwiek sposób). Nie odmawiają zaproponowanej kawy, poczęstunku, tym samym unikając dziwnego zachowania, które my Polacy mamy we krwi. Dopóki nie dorosłam i troszkę nie zmądrzałam, też zazwyczaj odmawiałam, wydawało mi się to grzeczne. Jednak po latach doszłam do wniosku, że wcale takie nie jest. Gospodarz proponuje, kulturalniej jest przyjąć.
Do nieosłoniętych łazienek dochodzą oczywiście wszystkie inne pomieszczenia domowe (oprócz wspomnianej sypialni). Rolety czy żaluzje, zasłony i inne służą głównie jako ozdobniki. Życie toczy się jak w BigBrotherze, gdyby ktoś chciał obserwować, z łatwością może stanąć na ulicy przy parapecie i przyglądać się co porabia dana rodzina. Oczywiście nikt tego nie robi, bo? Bo byłoby to niegrzeczne.
Swoboda w rozmowie i zachowaniu, w granicach przyzwoitości, to główna cecha mieszkańców tej części Skandynawii, którą można zaobserwować tuż po przyjeździe. Dodatkowo, nie ma tutaj form grzecznościowych „pani” i „pan”. Do każdego bez wyjątku zwracać się trzeba na Ty, nie ma również formy bezosobowej, której można użyć w języku polskim nie chcąc przekraczać pewnej granicy (proszę mi podać, proszę usiąść). Mówimy „Ty” i zwracamy się po imieniu. Czy to do starszej pani na ulicy, czy rozmawiając z urzędnikiem. Pod tym względem są jeszcze bardziej swobodni niż Anglicy czy Amerykanie, ponieważ nawet listów oficjalnych nie adresują do „Państwa”.
Nie wiem z czego to wynika, ale wydaje mi się, że są uczeni spokoju. Naprawdę odnoszę takie wrażenie. Spokoju w rozumieniu życia bez ciągłej frustracji, spięć. Starają się wszystko przyjmować na luzie. Praca jest ważna, ale nie najważniejsza, jeśli coś się psuje, mówią „ok, w porządku, naprawię”. Jasne jest, że jako społeczeństwo mają swoje wady, nawet sporo. Jednakże, jeśli ktoś chciałby nauczyć się, jak w końcu wyluzować i zmienić podejście na mniej stresujące, tu na pewno jest w stanie to zrobić. Osobiście doświadczyłam tego obniżenia ciśnienia i życia bez zbędnego stresu, można naprawdę odpocząć. Po dawkę spokoju ducha, zapraszam do Szwecji.
Dlaczego kot? Bo kot musi być.